Powinniśmy dążyć do systemów zamkniętych linii infuzyjnej, jeśli o tym ktoś nie wie, to spoko, do nadrobienia, bo nasz system kształcenia przed i podyplomowy pozostawia wiele do życzenia. Padło wiele pytań o to, jak to możliwe, że butelki i worki plastikowe (wyłączając te stare typu „łysa główka” i butelki szklane) nie zapowietrzają się i da radę przetoczyć cały płyn.
Dwie sprawy: w mojej praktyce nie zawsze się da, ale zazwyczaj tak. Jeśli się nie da to należy dążyć do tego, żeby otwarte aparaty do infuzji były jak najkrócej – najlepiej na zasadzie „otwórz i zamknij”.
Co może pomóc? Bo tu padło dużo pytań. Te pytania pokazują optymistyczny trend – że chcemy lepiej, że jesteśmy świadomi, że się da.
Wyświetl ten post na Instagramie
*Dostosowanie odpowiedniej kaniuli do rodzaju infuzji. To kluczowa kwestia, często pomijana. Już o tym pisałem, więc w dużym skrócie: kaniula powinna być dobrana pod kątem światła naczynia (maksymalnie 1/3 jego średnicy), pacjenta, pożądanej szybkości infuzji i miejsca infuzji. Cudów nie ma – zła kaniula to zła infuzja.
*Niedostosowanie rodzaju aparatu do odpowiedniego pojemnika z płynem infuzyjnym (brak możliwości wytworzenia próżni).
*Nieodpowiednie wykorzystanie grawitacji (im niżej, tym wolniej idzie płyn), więc trzeba zwracać uwagę na długość drenu.
*Przetaczanie zbyt dużej ilości płynów jednocześnie do kaniuli o niskim przepływie.
*Nieszczelność w układzie infuzyjnym niekoniecznie w przebiegu płyn-aparat do przetoczenia, ale w elementach bliżej kaniuli.
Warto pamiętać, że producenci podają, że nawet 5% płynu może pozostać w świetle linii naczyniowej.